poniedziałek, 30 marca 2015

Szczecin. Dużo dobrych wspomnień na każdym kroku.
Ludzie, ludzie, ludzie.
I chyba jedne z najpiękniejszych lat mojego niezbyt jeszcze długiego życia.

Zawsze wracam tam z sentymentem, ale też z radością.

Asia. Dobra dusza tego całego zamieszania. 
Godna zaufania. Rozsądna i nieco szalona. W sam raz.
Do tańca i do różańca.

Idziemy więc na drogę krzyżową ulicami miasta.
Urządzamy sobie wieczory luksusu - z winem i zabawą w "Matkę Ziemię".
Spotykamy się w "rodzinnym gronie" przy pizzy.

Słuchamy dobrej muzy i pięknych wierszy.
A w niedzielę proroctwa Izajasza o tym, że Jezus się golił, 
żeby stać się podobnym do ludzi.
Pijemy kawę.
I jest tak... dobrze. Tak zwyczajnie. Tak po prostu.
I to "po prostu" to takie nasze małe święto.

czwartek, 26 marca 2015

Życie ostatnio ciągle przypomina mi, 
że właściwie trudno przewidzieć, ile jeszcze potrwa. 
Że trzeba być nieustannie gotowym. 
Każdy krok może być ostatnim. 
Brzmi banalnie. 
Ale to utwierdza mnie w przekonaniu, że nie warto tracić czasu na głupoty.

Patrzeć na siebie oczami miłości. 
Odciąć się od tego, co mówią o tobie inni. 
Plotkują? Ich problem. Co cię to obchodzi? 
Widocznie mają nudne życie.
Ty takiego nie miej. Myśl o tym, co ważne. Rób to, co lubisz. 

Platoniczna moja miłość dodaje radości.
Czuję się jak nastolatka. Staram się siebie za to nie karcić.
Echa Jutrzni odbijają się to tu, to tam.

Zaczytuję się w Ligockiej. Ogarnia wszystko czułością i kobiecym spojrzeniem. 
Korzystam z jej rad. W zeszłym tygodniu zrobiłam sobie dzień luksusu. 
Dzięki temu jakoś weselej szło się do pracy. 
Dzień luksusu... może i dziś trzeba go powtórzyć?

niedziela, 22 marca 2015

Uwielbiam dobrze spędzać czas. Mieć poczucie, że go nie marnuję, że dobrze go wykorzystuję.

Piękny, pracowity weekend. Dużo muzyki. 
Zachwyt nad każdym instrumentem osobno. 
Uśmiech nad skrzypkami, altówkami, wiolonczelami, podziw dla oboju i fagotu, 
który momentami zamieniał się w kontrabas... zasłuchanie w dźwiękach saksofonu. 
Radość ze wspólnej modlitwy i miłości do muzyki. Dużo dobrych ludzi. 
I zauroczenie głosem i skromnością pewnego atrakcyjnego panbasa 
(ach, gdzie Cię spotkać teraz mam? :).

Ach, to był zdecydowanie jeden z piękniejszych bębenków 
w ostatnim czasie... to znaczy weekendów :) 
Z Bębenkiem, Pawłem Bębenkiem (ukłony, ukłony :)


--
[Jutrznia w TVP Gorzów] 

[Jutrznia w Gościu Niedzielnym] 

piątek, 20 marca 2015

Dziś dzień w biegu. 
Mnóstwo wiadomości. Dobrych, złych, nijakich, różnych. 
 Pięć godzin intensywnych warsztatów muzycznych właściwie prosto po pracy. 
Padam na twarz.
Ale było warto. 
Jutro ciąg dalszy.

--
Jeśli jeszcze dziś tego nie robiłeś, westchnij do Boga. 
Wspomnij Mu, proszę, o dobrym człowieku, który walczy o życie.
Dziękuję!

środa, 18 marca 2015

Odniosłam sukces. Sprawdziłam wszystko, co było do sprawdzenia, co rosło, mnożyło się i piętrzyło. A teraz leży pokonane. 

Ogólny ferment umysłu sprawił, że z jednego z uczniowskich zeszytów wyrwałam kartkę na potrzeby ogólnopedagogiczne. Uznałam, że skoro dziecko nie numeruje stron w zeszycie, jak kazałam, na pewno się nie zorientuje. I gdy już kartkę wyrwałam, okazało się... żem ślepa jak nie wiem co! Jak ja to zrobiłam?

*
Zostaliśmy powołani. Głos zza filara oznajmił nam, że mamy notować... Między nami polonistami:
- Wydaje mi się, że to nie są te wnioski...
- To z nich skombinujemy inne!
Nie damy rady? Polonista potrafi!

W stosie papierów nie zabrakło tych, które niosły ogólnoludzkie zdziwienie. Historie opowiadane przez uczniów bywają nie do pojęcia, zatem dowiedziałam się, że "wcześniej zjadł ich rekin, ale nie byli zjedzeni, tylko połknięci i wypluci."

W nocy ganiałam po klatce schodowej. Ukrywałam się nie wiedzieć czemu na najwyższym piętrze. Obudziłam się w ogromnym zdenerwowaniu. Okazało się, że to jest dokładnie ten moment, w którym powinnam wstać, ale zapomniałam nastawić budzika, a wszystko to przez...

Jeśli ktoś ma być czemuś winny, to pewnie chodzi urząd skarbowy. Zmagałam się do późnych godzin nocnych z ustaleniem, czy raczył przyjąć moje rozliczenie. No i tak.

A może to jednak nie przez urząd? Może to zgubny wpływ wiosennej pogody i nadmiaru tlenu? Wczorajszy ponad trzyipółgodzinny spacer wcale nie był ucieczką. Nie był ucieczką. Nie był ucieczką...

sobota, 14 marca 2015

Jeśli kto ma problem z niskim ciśnieniem, polecam jakikolwiek kontakt z US. Mnie to pomaga skutecznie, rzekłabym nawet, że zbyt skutecznie. Otóż dziś w drodze negocjacji moich prowadzonych z wyżej wymienioną instytucją okazało się, że zalegam jej bardzo dużo pieniędzy. Bardzo. Wyobraziłam sobie natychmiast wyzerowane konto, wakacje 
w domu i do wakacji też w domu, przeciąg i światło w lodówce... 
I kiedy tak skutecznie ciśnienie sobie podniosłam, a wizje zaczynały się w głowie piętrzyć i mnożyć, kalkulator okazał się łaskawy. Nieuwagi chwila we wprowadzaniu danych i już! Na szczęście negocjacje zostały zakończone pokojowo.

Myśl o rekolekcjach sprawia, że pracować się nie chce. Od ostatniego wpisu nie tknęłam szkoły patykiem. Za to relaksowałam się całą sobotę, doczytałam wreszcie książkę 
i ubabrałam sobie buzię pachnącą zielenią. Lubię czasem zamienić się w ufoludka. A teraz na koniec dnia dobrego idę śpiewać. Jutrznia już za tydzień, zatem zwiększa się zagęszczenie nut w najbliższych siedmiu taktach :)

piątek, 13 marca 2015

Spotkania, co przychodzą same...

Spać ostatnio po nocach nie mogę. Odwiedzają mnie w snach najważniejsi ludzie. Przychodzą, robią rzeczy dziwne, zaskakujące... 
zdarza mi się wyć w tych snach z rozpaczy. I wtedy się budzę. 
Miotam się, wiercę i zasnąć nie mogę. 
A potem tradycyjnie: budzik za wcześnie, 
śniadanie za późno, ostatnia minuta przed dzwonkiem.

Czwartek bez Jazz Clubu jest... inny. 

Żartuję z jakimś księdzem katolickim, że nauczyciele przedmiotu w. mogliby chodzić 
z dziećmi na rekolekcje... bo w kościele dzieją się cuda. Cuda niepobożne.

Odsuwam od siebie myśl o sprawdzaniu prac. Już od tygodnia leżą. 
I nawet dobrze nie wyglądają.

Negocjuję z rodzicami, negocjuję z dziećmi... ale siwieję sama. Wyjątkowo.

Znów zaskakuje mnie piątek. 
Trzeba będzie wstać ze słońcem. 
Z kurami. 
Z budzikiem...

piątek, 6 marca 2015

Kiedy się chodzi do pracy, czas płynie inaczej. Choć telewizor nie oddycha, ja znów mam ograniczone odpoczynek i czytanie. Za to wertuję słowniki i pozyskuję nową wiedzę o Peru. Już wiem, kim był Inka Sape i że w zasadzie mógłby być moim mężem. Ale wyszło jak wyszło...

Warto odnotować dzisiejsze szalone zakupy z Milą i Paulą. Wracanie po niebieską butelkę, którą niespodziewanie zgubiłyśmy na środku ulicy. Włóczenie się po sklepach 
i długie debatowanie o przewadze prezentu w stylu babci Ludwiki nad brązowymi napisami o tym, że kawa, a nie herbata. O nutach. Wzmianki o palonych owcach i jeżach. Spotkanie pierwszego stopnia z kartkami wydawnictwa Ilustris. No i książki z serii "jeśli", czyli "Wróć, jeśli kochasz", "Zostań, jeśli pamiętasz", "Zabij, jeśli potrafisz...", czy jakoś tam odwrotnie, ale jednak. No i abstynencka herbata w Jazz Clubie, która wprowadziła nas w stan radosnej głupawki... :)

Jutro ponoć klasowe zdjęcia... czytam rady: Otynkuj się, wyszpachluj, odmaluj... Ja? Przecież ja nie muszę! ;)


wtorek, 3 marca 2015

Mam tylko dziewięć minut, dlatego szybciutko powiem, co tam. 

W uszach słychać szkołę. Pierwszego poferyjnego dnia ogromnie bolała mnie głowa. Dziś już lepiej. Telewizor ma odwyk od prądu, ja od telewizora. Postanowiłam codziennie przez pół godziny co najmniej dotleniać swój zamknięty w ścianach umysł. Póki co daję radę. 

Chciałam tyle powiedzieć, ale jakoś wszystko wyparowało. Chyba przez te stresujące sześć minut. 

Poza tym dochodzą mnie słuchy, że tu czasem zaglądacie. Niestety, nie mam księgi gości i jesteście dla mnie tajni. Z tą księgą to nie umiem. Może się kiedyś nauczę, w zasadzie jeszcze sporo życia mi na naukę zostało. Chyba. Może. Oby? 

Ale może umówmy się, że jeśli to przeczytasz i dobrniesz do końca tej zestresowanej (cztery,  już tylko cztery) notatki, wpiszesz się w komentarzu. Jakoś tak weselej się pisze, gdy wiesz, że nie stajesz w obliczu ściany. Zostaw choćby imię i kropkę. Możesz napisać, co lubisz robić, jak nie oglądasz tv. Wiesz, zaczynam teraz nowe życie. Późno, ale zawsze coś. Zmykam, udało się, dwie minuty... dobrej nocy! :)