środa, 8 lipca 2015

.

Dobrze jest czasem przejść gruntowne oczyszczanie. 
Mój stary, dobry haaapek ma się wreszcie lepiej. 
A od poniedziałku ja jadę się podratować. 

Siedzę na balkonie, gość już poszedł do domu. 
Słucham ciszy. 
(W tym momencie pogryzły się psy. Cisza zakłócona. 
Od jakiegoś czasu wzruszam się bardzo psim nieszczęściem.)
Oddycham. Jeszcze rośliny wypadałoby podlać.
A może znów będzie padać?

niedziela, 5 lipca 2015

Mogę to wreszcie powiedzieć: jestem nauczycielem na wakacjach. I całe szczęście, 
bo już niewiele brakowało do całkowitego oszalenia. Tak więc wreszcie czas odpoczynku, regenerowania sił, organizmu, psychiki i umysłu.

Początek wolnego okazał się trudny, gdyż... wcale nie był wolny. Praca mnie wzywała, praca mieszkała w mojej głowie. Powoli ją stamtąd eksmituję, by odpocząć jak należy.

Zatem spotkania. Nieco chałupkowo, ale mam nadzieję, że ostatecznie. Balkonowo. Dziwny film w dobrym kinie, miejska plaża i spontaniczne plotki w męsko-damskim gronie na tematy życiowe do czwartej nad ranem. Spostrzeżenia Miłka i opowieści Mileny 
o telefonicznych rozmowach. Buba Holendersko-Rzymska na lubuskiej ziemi i najlepsze mojito w mieście. Jazz Club i MOSowe oglądanie filmu pod chmurką. Poznanie nowego dziecka państwa K. i wieczorne oddychanie z Asią.

*
Uwielbiam słuchać spragnionej ziemi, która zachłannie łyka krople wody. Wieczory spędzam na balkonie, planując wyjazdy tu i tam. I marząc o tym, by mieć choć chwilę 
na mój azyl.

Gość balkonowy, odsłona II: