wtorek, 2 czerwca 2015

W ostatnich dniach tyle się działo, a i pogoda była nie taka jak trzeba, że zupełnie zapomniałam, jak to przyjemnie jest mieć spory, jak na warunki blokowe, balkon 
z wygodną ławeczką pośród zielonych roślin. Tak więc korzystam z tego dobrodziejstwa. Wiatr ucichł, ciepło, północ dochodzi i księżyc jasno świeci. I ja na balkonie piszę sobie bloga, myśląc o tym, co w miniony weekend i co jutro.

Pakować mi się nie chciało i pewnie jutro w połowie drogi okaże się, że zapomniałam 
o wielu rzeczach. Oby nie o szczoteczce do zębów. Na szczęście środy w szkole od jakiegoś czasu są całkiem znośne.

Na dole na ławeczce siedzą młodzikowie i popijają trunki. Wymieniają się poglądami na życie językiem ciałkiem siarczystym. Biedni, ale pewnie chociaż biedy swej nieświadomi.

Jechać mi się nie chce. To chyba znak, że będzie nieźle. Zawsze przedwyjazdowa niechęć kończy się udanymi spotkaniami. 

Zbliża się przyjemna czerwcówka. I dobrze, bo w pracy coraz gorętszy okres. Trzeba dawkować emocje. 

No i ciągle w głowie znajomy już szum: wakacje, wakacje, wakacje...

poniedziałek, 1 czerwca 2015

Długa cisza. Dużo wydarzeń, emocji, uczuć.

Przede wszystkim towarzyszenie w chorobie naszemu najmłodszemu członkowi rodziny. 
Łzy gdzieś tam kątkiem w rękaw chowane i bezsilność. Pociecha w dobrym sercu doktorka.

Dzieci. Dużo dzieci tu i tam. Rozwiązywanie sporów, łagodzenie konfliktów. 
Wspinaczka na wyżyny cierpliwości i dyplomacji. 
Ale też uśmiechów sto. 
I wspólne Gniezno. Biskupin. Długie nauczycielskie rozmowy.

Myśli krążące wokół pani B. Potrzeba wiele modlitwy.

Warsztaty liturgiczno-muzyczne. Świadectwa, radość spotkania i śpiewanie. 
Podziw dla męskiej partii chóralnej Jakuba Tomalaka. 
I dla basowej części ludności. 
Zasłuchanie w nauki wiejskiego kaznodziei.
Wspólnota.

Koncert Perfectu. Wspomnienia starych dobrych czasów.

Oczekiwanie na wakacje. Odpoczynek. 
Na Kraków i okolice. I na Mazury. I na...
 a póki co morze.